As most of the people guessed we're back in Poland now. It's strange to think that two weeks ago we were in a hot paradise. I'll try to describe our stay on Ilha do Mel (honey island) as good as I can.
From Puerto Iguazu (Argentina) we took a bus to Foz do Iguacu (Brasil) and straight away we felt a difference. Everything seemed more organized and clean on Brasilian side, we were very cautious as we've heard few scary stories about the robberies but we found the people so nice and helpful we were surprised. Not that Argentinians weren't pleasant but there is something amazing in the people of Brasil, the open heart, non-judgmental attitude, the liveliness and the beauty, internal and external. I'm only writing it based on our short experience during our trip to southern part of Brasil. We took a bus to Curitiba and from then wanted to take a picturesque train towards the coast. I forgot to mention that communication became a bit of a problem as none of us speaks portuguese and most of the people understand Spanish but answer in portuguese, so it was fun and we were hoping we can get to the coast on time to catch the last ferry, with our knowledge of the language the changes to local buses could became a problem. Just outside the train station we met another traveler Luiz who was also taking a train and then changing for a bus and ferry to get to Ilha do Mel:) That was the best news of the morning! Luiz leaves in a town close to Curitiba and has got Polish ancestors - his grandparents came to Brasil in late 30ties. His very proud of his roots and we had a lot to talk about. By the way - there are some very positive feelings towards polish people in Brasil. When I left a bar and Luiz said to the man on the checkout that I'm from Poland he run out of the shop and started speaking in our language to me - very touched, another brasilian ladey on the island was singing 'sto lat'.
The train raid was beautiful, very slow but views very breathtaking and thanks to Luiz we got some history of the rail and explanations of what's outside the window translated to english. Once we got to Paranagua and sat to have beer waiting for our ferry, we recognized another couple from the train, who were also going to the island. Felipe and Mariana from Brasilia book a room in the same Pousada that me and Luke, and Luiz was going to meet his friend Gabriel and stay in the same village. From that moment it only got better and we enjoyed our time together - what a beautiful people were are. Again it's impossible to describe such a good moments and translate great vibes which are born between people
into limited words
but some of the relationship that are born in even a short period of time can be as strong as life-time friendships. One day we were discovering island with Felipe and Mariana and we came across an obstacle - the tide was in and part of the path was in the water. For a moment we considered going back but then decided we will try. It was fun to go through the rocks and waves together, we all got wet of course but we made it to where we wanted, had a great sea food lunch and celebrated with very strong caipirinhas (tasty brasilian drink). Another night Luiz took us to a special place to try melecas but that deserves a post on it's own and we'll wait for the photos from Luiz. Yes, as it sometimes happen the most happy moments stay out of the picture.
The island itself is a little paradise - quite small, can be reached only by boat, one part of it is a nature reserve, there are no cars allowed and during the night one has to carry a torch everywhere as there aren't many lights. The beaches are very wide with soft and squeaky sand and lots of little white crabs running around. The ocean with warm waters and decent waves so Luke had a chance to play in his favourite environment. We managed to see some dolphins on a way there and back from the island and a seal playing by the pier. The island is full of coconut palm trees and banana trees with finger bananas - smaller than average european ones but more tasty. Thanks to Luiz and Gabriel explaining lots of things to us we had an insight to Brasil, they also showed us few good bars and encouraged to try local things, we tried a pastel - fried pastry with different fillings - our favourite one was filled with bananas in a honey sirup sprinked with cinnamon. Other then that we enjoyed eating fresh fish and sea food. The breakfast in our Pousada was an absolute feast - full of fresh fruit, different kinds of home made bread, juices, cakes, cereal... The Pousada itself was more like 4star hotel, with a hammock in the room, so close to the ocean that during the morning we could hear the waves. What a life to leave on that island!!! We couldn't imagine a better ending to our journey and although it was very short in comparison with our stay in Argentina we will keep some of the best memories from South America from Ilha do Mel.
Wiekszosc osob sie domyslila, ze wrocilismy do Polski. Troche dziwnie uswiadomic sobie, ze jeszcze dwa tygodnie temu bylismy w goracym raju. Postaram sie opisac nasz pobyt na Ilha do Mel (miodowej wyspie) najlepiej jak potrafie.
Z Puerto Iguazu (Argentina) pojechalismy autobusem do Foz do Iguacu (Brasil) i od razu odczulismy roznice. Wszystko wydawalo sie lepiej zorganizowane i czystsze po stronie brazylijskiej, bylismy bardzo ostrozni jako, ze nasluchalismy sie strasznych historii o napadach rabunkowych ale ludzie zaskoczyli nas swoja uprzejmoscia i skolonnoscia do pomocy. Nie chodzi o to, ze Argentynczycy byli niemili ale jest cos wyjatkowego w ludziach z Brazylii, ich otwarte serce, nieoceniajace podejscie do innych ludzi , zywotnosc i piekno, wewnetrzne oraz zewnetrze. Jak zawsze pisze tylko na podstawie naszych doswiadczen, a zobaczylismy tylko poludniowy kawalek Brazylii. Autokarem dostalismy sie do Kurityby a stamtad planowalismy przemieszcac sie pociagiem w strone wybrzeza podziwiajac malownicze okolice. Zapomnialam wspomniec, ze po przekroczeniu granicy komunikacja troche sie skomplikowala jako, ze zadno z nas nie mowi po portugalsku, ludzie przewaznie rozumieja hiszpanski ale odpowiadaja juz po portugalsku, wiec zaczely sie przygody i mielismy nadzieje, ze jakims cudem uda nam sie wsiasc w odpowiednie lokalne srodki transportu i zlapac ostatni prom na wyspe. Przed stacja kolejowa poznalismy Luiza, ktory rowniez planowal pojechac pociagiem, pozniej przesiadka na autobus i promem na Miodowa Wyspe:). To byla najlepsza wiadomosc poranka. Luiz mieszka w miasteczku w poblizu Kurytyby i ma polskich przodkow - jego dziadkowie przyplyneli do Brazylii pod koniec lat 30stych. jest bardzo dumny ze swojego pochodzenia i mielismy sporo tematow do rozmow. W sumie to reakcje na moja polskosc byly bardzo pozytywne w Brazylii. Kiedy wyszlam z baru a Luiz powiedzial panu kasjerowi, ze jestem z polski ten wybiegl ze sklepu i bardzo poruszony ze lzami w oczach zaczal mowic do mnie w ojczystym jezyku, inna pani juz na wyspie zaczela spiewac 'sto lat'.
Podroz pociagiem byla piekna, bardzo powolna ale widoki zapieraly dech w piersiach i dzieki Luizowi, ktory tlumaczyl nam portugalski moglismy dowiedziec sie czegos o historii tej kolei oraz o mijanych miejscach. Kiedy dotarlismy do Paranagua i usiedlismy w barze w oczekiwaniu na prom, rozpoznalismy pare z tego samego pociagu, oni tez jechali na wyspe. Felipe i Mariana z Brasilii mieli zarezerwowany pokoj w tej samej Pousadzie co my, a Luiz mial spotkac sie ze swoim kolega Gabrielem i zatrzymac sie w tej samej wiosce co my. Od tego momentu bylo tylko lepiej i spedzilismy ze soba bardzo duzo czasu - piekne osobowosci. I znowu niemozliwe jest opisanie takich momento i przetlumaczenie pozytywnych wibracji ktore rodza sie miedzy ludzmi na slowa, ale niektore relacje powstale w bardzo krotkim czasie moga byc tak mocne jak zyciowe przyjaznie. Jednego dnia wybralismy sie na podboj wyspy z Felipe i Mariana i natknelismy sie na przeszkode - przyplyw pochlonal czesc szlaku. Przez moment zastanawialismy sie nad powrotem, ale postanowilismy chociaz sprobowac. Dobrze bawilismy sie razem przechodzac przez zalane skaly i fale, oczywisce wszyscy bylismy w efekcei mokrzy, ale dotarlismy do wyznaczonego celu, zjedlismy pyszne owoce morza i uczcilismy wyprawe bardzo mocno caipirinha (smaczny brazylijski drink). Jednego wieczoru Luiz zabral nas do specjalnego miejsca, sprobowac melace, ale to zasluguje na osobny post okraszony zdjeciami od Luiza.. Tak, jak to sie czasami zdarza najszczesliwsze momenty nie zostaja uwienczone na zdjeciach.
Wyspa sama w sobie jest malym rajem - nie jest duza, mozna sie tam dostac tylko lodka, wieksza jej czesc jest rezerwatem przyrody, nie ma tam samochodow a w nocy trzena ze soba nosisc latarke bo nie ma tam zbytwielu latarni. Plaze sa bardzo szerokie z miekkim i piszczacym pod nogami piaskiem i ogromna iloscia bialych krabow biegajacych szybciutko. Ocean jest cieply z przyzwoitej wielkosci falami wiec luke mial okazje wyszalec sie w swoim ulubionym srodowisku. Udalo nad sie zobaczyc delfiny - w drodze na wyspe i z powrotem oraz foke, ktora przyplynela w poblize mola. Wyspa jest pelna kokosowych palm oraz bananaowcow z kiscmi malych bananow (rozmiarem nie dorownuja znanym nam ze sklepow, ale smak jest bogatszy). Dzieki Luizowi i Gabrielowi, ktorzy duzo nam o Brazylii opowiedzieli, udalo nam sie sprobowac kilku lokalnych specjalow, sprobowalismy miedzy innymi pastelu - rodzaj smazonego ciasta wypelniony roznymi rzeczmi - nasz ulubiony to ten z bananem i miodem w srodku posypany cynamonem. Oprocz tego zajadalismy sie glownie swiezymi owocami morza oraz rubami. Sniadania w naszej Pousadzie to byla prawdziwa uczta - duzo swiezych owocow, rozne rodzaje domowej roboty chleba, soki ciasta, platki... Posouda byla bardziej jak cztero gwiazdkowy hotel , z hamakiem w pokoju, tak blisko oceanu, ze o poranku slyszelismy szum fal. Piekne zycie na takiej wyspie!!! Nie moglismy sobie wymarzyc piekniejszego zakonczenia naszej podrozy i pomimo tego, ze nasz pobyt tam byl o wile krotszy od czasu jaki spedzilismy w Argentynie, najpiekniejsze wspomnienia z Ameryki poludniowej beda wlasnie tymi z Ilha do Mel.
Port in Paranagua. Port w Paranagua.
W drodze na magiczna wyspe. On a way to the magic island.
With Mariana and Felipe in our Pousada. Z Mariana i Felipe w naszej Pousadzie.
Posejdon. Posseidon.
I jego swita. And his subjects.
No comments:
Post a Comment