26 July 2012

LEAVING THE CITY / OPUSZCZAJAC MIASTO

I wanted to put some photos up but the computer we´re using in hostel is not cooperating with me, sorry. I´ll do that as soon as I find one that will play the game.
We´ve been in Cordoba nearly a week now and it feels it´s enough. The city is huge, big blocks of flats even in the old centre, very noisy and full of fumes. It was a nice time out of any work or duties whatsoever but we´re looking foreward to going to the country now.
To our suprise the prices are sometimes higher then in UK, so we have to be really good with our money if we want to make it last for a year. To the point that I even started eating banana for breakfest and you know how I like them;). The air is very dry - normal here for winter, so dry that hair goes static after few hours. Otherwise it´s quite warm, we are just wearig long sleaves tops. Argentinians wear coats and scarfs and look at us in a funny way - we stick out big time, 2 gringos!
They are very nice people, happy to help when needed. My spanish seems to be enough to make ourselves understood and get what we need but when a person talks back at me in a high speed, then we have a problem. Luke is improving, he´s got more motivation after a little experience with older gentelman who came to stay at a hostel. The man said something to Luke in spanish so he wanted to tell him that he speaks very little and said: "Hablas pocito espanol. Soy de Sud Africa". The man said ok, then Luke told me and realised that what he said to old man was:"You speak very little spansh. I´m from South Africa". Now he really started to learn:)
Everywhere you go in the city you can smell sugar, they absolutely love it, pastries, cakes, dulce de leche, bon-bons, etc. The other most popular view are mate drinkers with all the equipement necessary. We couldn´t work out what is the white powder which is being served with mate, for a minute we thought it might be coke;) but it turned out it´s sugar. What a profanation!
Today we´re leaving to go to our first farm in a place in the mountains - Capilla del Monte, north from Cordoba. Can´t wait. Hola Amigos!!! Suerte:)

Chcialam dzis wrzucic kilka zdjec, ale hostelowy komputer nie chce ze mna wspolpracowac, sorry. Wrzuce jak tylko znajde jakis bardziej przyjazny.
Jestesmy w Cordobie juz prawie tydzien i czujemy, ze to wystarczy. Miasto jest ogromne, wielkie bloki nawet w centrum, bardzo glosne i pelne spalin. Bylo milo miec troche czasu bez zadnej pracy ani obowiazkow ale nie mozemy sie juz doczekac podrozy na farme.
Ku naszemu zdziwieniu ceny sa czasem drozsze niz w UK, wiec naprawde musimy oszczedzac jesli nasze zapasy finansowe maja nam starczyc na rok. Do tego stopnia, ze nawet zaczelam jesc banany na sniadanie a wiecie jak bardzo je lubie;). Powietrze jest bardzo suche - co jest normalne zima, tak suche, ze po kilku godzinach na zewnatrz wlosy zaczynaja sie elektryzowac. Poza tym jest cieplo, cienka bluza wystarczy w ciagu dnia. Argentynczycy nosza kurtki i szaliki i patrza na nas dosc dziwnie - wyrozniamy sie na ich tle bardzo, dwojka gringos!
Sa bardzo milymi ludzmi, oferuja pomoc kiedy jest potrzebna. Moj hiszpanski wystarcza na tyl, zbysmy klarwnie komunikowali nasze potrzeby, ale kiedy ktos zaczyna mi odpowiadac pelna argentynska predkoscia, wtedy jest maly problem. Luke sie doucza, ma wiecej motywacji po malej przygodzie, ze starszym panem, ktory zatrzymal sie w hostelu. Pan powiedzil cos do Lukeá po hiszpansku a ten chcial mu odpowiedziec, ze bardzo niewiele mowi w tym jezyku i powiedzial: "Hablas pocito espanol. Soy de Sud Africa". Mezczyzna powiedzial ok, pozniej Luke opowiedzil mi historie i zdal sobie sprawe, ze to co powiedzial do owego pana znaczylo: "Mowisz bardzo slabo po hiszpanku. Jestem z RPA." Teraz naprawde zaczal sie uczyc:)
Gdziebysmy nie poszli w miescie unosi sie zapach cukru, uwielbiaja slodkie rzeczy, ciasteczka, churros, dulce de leche, cukierki, itp. Innym popularym widokiem sa milosnicy mate spotykani wszedzie, z calym potrzebnym sprzetem. Probowalismy rozpracowac czym jest bialy proszek podawany wszedzie z mate, przez chwile myslelismy nawet, ze moze to byc koka;) ale okazalo sie, ze to po prostu cukier. Co za profanacja!!!
Dzisiaj ruszamy na nasza pierwsza farme w gory, do miejscowisci Capilla del Monte, na polnos od COrdoby. Nie mozemy sie doczekac. Hola Amigos!!! Suerte:)


21 July 2012

CHASING THE SUNSET/ SCIGAJAC ZACHOD SLONCA

We got on a plane to Buenos Aires all right and as it was nearly nine o´clock we were chasing the sunset. It was definitely the longest sunset we both watch, we were trying to convince the pilot to chase it for a bit longer but he had to turn a bit south, so after 2 hours we lost it:(. The flight was luxiours and we slept like babies, just woke up twice to have some plane food and safely landed in Buenos. It is winter here but a warm top was enough to keep us cosy, as we ladned early in the morning when it was still dark we decided not to leave the airport until it´s light outside. Few hours of people watching and coffee drinking:)). When we got off the bus around main bus station a nice guy from Costa Rica infomed us that thre was a strike of bus drivers and no buses are leaving from the station today. All chaotic around, lots of rushing people around so we went together to get some more information, hoping that he may be mistaken. Unfortunately it was right - strkie of long run bus drivers, all information closed, lots of people sleeping wherever and army cruising around and inside the station. Luckly we don´t have anybody waiting for us,the scarse staff that was there discoraged people from staying as the strike could take up to a week! Not wanting to go to the city we found ourselves a place for a base and tried not to fall asleep. The day was long!!! Strike finished after 16.00 and the chaos only began then. We might even be on TV as some crews were present-watch out;). Anyway we survived and managed to get on a bus to Cordoba, not Mendoza. Found a hostel, slept from 14.00 to 8.00 the following morning, had simple breakfest and coffee and in a moment we´re going to another hostel which seems more friendly. One thing we know is that we want to make it out of the city as soon as possible as they are not very atractive at all, food is quite expensive, etc. So cross your fingers for us finding a farm very soon. I´ll try to put some photos up soon.

Weszlismy do samolotu do Buenos bez problemu i jako, ze byla prawie dziewiata wieczorem scigalismy zachod slonca. To byl najdluzdzy zachod slonca, jaki oboje widzielismy i probowalismy przekonac pilota, zeby jeszcze troche za nim podazal, ale niestety musielismy skrecic na poludnie, wiec po okolo 2 godzinach slonce zaszlo na dobre:(. Lot byl luksusowy spalismy jak dzieci budzac sie tylko dwa razy na samolotowe jedzenie, bezpiecznie wyladoalismy w Buenos. Tu jest zima ale ciepla bluza wystarczyla, zebysmy czuli sie komfortowo, jako, ze wyladowalismy bardzo wczesnie rano i bylo jeszcze ciemno zdecydowalismy nie opuszczac lotniska dopoki nie zrobi sie jasno na zewnatrz. Kilka godzin ogladania nowych twarzy i picia kawy:)). Kiedy wysiedlismy z autobuso w okolicach dworca mily chlopak z Kostaryki poinformowal nas, ze wlasnie trwa strajk kierowcow autobusow i zadne polaczenia nie beda realizowane dzisiaj. Wszedzie chaos, mnostwo biegnacych gdzies ludzi - postanowilismy isc razem po konkretne informacje, majac nadzieje, ze on sie jednak myli. Niestety mial racje- strajk dlugodustansowych kierowcow autobusow, wszystkie punkty informacyjne zamkniete, ludzie spiacy gdziekolwiek sie dalo i przedstawiciele armii krazacy w okolicach dworca i w srodku. Na szczescie nikt na nas nie czekal w Mendozie, kilkoro ludzi, ktorzy wydawali sie cos wiedzec zniechecalo pasazerow od pozostawania na stacji, jako ze strajk mogl sie przeciagnac nawet do tygodnia! Nie chcac wychodzic po raz drugi na miasto znalezlismy sobie baze gdzie spoczelismy z bagazami i probowalismy nie zasnac. Dzien byl strasznie dlugi!!! Strajk skonczyl sie o 16.00 i wtedy dopiero rozpoczal sie chaos. Mozemy byc w telewizji jako, ze kilka ekip krecilo sie na dworcu - wiec ogladjcie;) . Dlugo by pisac, w kazdym badz razie przetrwalismy i udalonam sie zalapac na autobus do Cordoby, nie Mendozy. Znalezlismy hostel, spalissmy od 14.00 do 8.00 rano kolejnego dnia, zjedlismy bardzo proste sniadanie i wypilismy mocna kawe i za moment ruszamy do innego hostelu, ktory wydaje sie byc bardziej domowy. Jedna rzecza, ktorej jestesmy pewni jest to, ze chcemy opuscic miasto jak tylko sie uda jako, ze sa bardzo nieatrakcyjne, jedzenie jest drogie, itd. Wiec trzymajcie kciuki, zebysmy szybko znalezli jakas farme. Posptaram sie wrzucic kilka zdjec juz niedlugo.

18 July 2012

the journey has started!

The time spent at home flew somewhere devided by rest and the preparation. We packed our backpacks and got on the road yesterday afternoon. At the moment we´re waitnig on Madrid airport, middle of the day - 38C, our flight to Buenos leaves in7hours so we´re just people watching and trying to stay cool. Starting to feel tired but the first night in bed only on Friday!!! So far so good though - good feeling to be on the move again.

Czas spedzony w domu przelecial pomiedzy odpoczynkiem i przygotowaniami. Spakowalismy nasze plecaki i wczoraj po poludniu wyruszylismy w droge. Teraz czekamy na lotnisku w Madrycie, srodek dnia - 38 stopni, nasz lot do Buenos dopiero za 7 godzin wiec ogladamy sobie ludzi i stramy sie nie przegrzewac. Powoli zmeczenie daje sie we znaki a pierwsza noc w lozku dopiero w piatek!!! Ale poki co jest dobrze - pozytywne uczucie znow byc w drodze.

2 July 2012

New Forest

Where we found ideal peace and some unusal traffic causes on the way...

Miejsce gdzie znalezlismy idealny spokoj i nietypowe przeszkody na drodze...




Back - blogging

There's nothing better to distress then a quick trip home, especially when it's sunny. Few photos from my secret 3day break in Wrocław at the beginning of May. All of those bring back good memories: my favourite fragnace of lilac in the room, fresh juice from Frankie's, lilly of the valley on the plot which is the most beautiful in May. The last two are from the day spent in the main  market square where 7274 guitarists played Hey Joe  at the same time and Jimmy Hendrix brother was singing - maximum energy for long time. It happens every year 1st of May so if you every need a quick energy boots - Wroclaw is the place to be. And we broke our own Guiness record this year!!!

Nie ma nic lepszego na odstresowanie niz krotka wyprawa do domu, szczegolnie jesli jest tam slonce. Kilka zdjec z mojego sekretnego 3dniowego wypadu do Wroclawia na poczatku maja. Wszystkie z nich przywoluja dobre wspomnienia: zapach mojego ulubionego bzu unoszacy sie w pokoju, swiezy sok z Frankie's, konwalie na dzielce, ktora najpiekniejsza jest w maju. Trzy ostatnie sa z dnia spedzonego na rynku gdzie 7274 gitarzystow gralo Hey Joe w tym samym czasie a brat Jimmy'ego Hendrix'a spiewal - maksimum energii na dlugi czas. To wydarzenie powtarza sie co roku 1szego maja wiec jesli potrzebujecie szybkiego zastrzyku energii - Wroclaw jest tym miejscem. No i w tym roku pobilismy wlasny rekord Guinessa!!! 







1 July 2012

Hola!

I promised myself that I will share few things which happened in April/May with you. I just realized that it took me a very long time to do so, probably due to the closure of certain chapters in my life and the  busy-mess of packing everything to leave Bournemouth. 
April and May were strange but exiting months in my life and I won't even attempt to start describing what happened but will write about some great findings. First of all a man called Don Tolman had surprisingly positive influence on my mood and some changes in approach to life. One interview with him explains so much about health, wellbeing and happiness - check it out yourself. Just type "Don Tolman interview part 1 of  8" in Youtube and there it is, it's important to watch all 8 parts. Don't be distracted by the interviewer's cleavage;). And for my friends from Sunrise there's a bonus as his accent is very similar to Wendy Jo's who I still miss. 
The other two are movies, maybe you've seen them already:
"Happythankyoumoreplease" and "The Darjeeling Limited". I didn't really find those movies then but rediscovered different meanings hidden in them.
All along this strange but special time I was reading a book - send to me by Sis'.  One of these books which are either influencing the reality or explaining it in the exact right time. Very useful. Strongly recommended. The picture of the cover is at the bottom of the page( not sure if avaliable in english) .
That's it for now but there will be few more posts to follow as I have to get some more practice in running a blog before the South American adventure.



Obiecalam sobie, ze podziele sie z Wami kilkoma rzeczami, ktore wydarzyly sie na przelomie kwietnia i maja. Wlasnie zdalam sobie sprawe, ze zebranie sie do tego zajelo mi bardzo duzo czasu, prawdopodobnie przez to, ze musialam zamknac pewne rozdzialy w swoim zyciu i przez pracowity i chaotyczny czas przygotowan na opuszczenie Bournemouth.
Przelom kwietnia i  maja byl bardzo dziwnym lecz zarazem bardzo ekscytujacym czasem w moim zyciu i nie zamierzam nawet  zaczynac opowiesci o tym co sie wydarzylo - zamieszcze kilka swietnych odkryc. Pierwszym z nich jest mezczyzna o imieniu Don Tolman, ktory mial bardzo pozytywny wplyw na moj nastroj i zmiane podejscia do zycia. W jednym wywiadzie tlumaczy tyle o zdrowiu, pomyslnosci i dobrobycie -sprawdzcie sami. Wystarczy wpisac "Don Tolman interview part 1 of 8" w Youtube(nie znalazlam polskiego tlumaczenia) - wazne zeby obejrzec wszystkie 8 czesci. Nie dajcie sie rozproszyc dekoltowi pani prowadzacej wywiad;). A dla moich przyjaciol z Sunrise jest dodatkowy bonus jako, ze jego akcent jest bardzo podobny do akcentu Wendy Jo, za ktora wciaz tesknie.
Kolejne dwa odkrycia to filmy, moze juz widzieliscie:
"Happythankyoumoreplease" i "The Darjeeling Limited". Nie odkrylam ich nedawno, ale ponownie odkrylam pewne znaczenia w nich ukryte.
W czasie tego wyjatkego lecz dziwnego okresu czytalam ksiazke, ktora przyslala mi Sis'. Jedna z tych ksiazek, ktore albo wplywaja na bieg rzeczywistosci albo tlumacza ja we wlasciwym czasie. Bardzo przydanta. Polecam. Zdjecie okladki ponizej.
To na razie tyle ale niedlugo pojawi sie kilka innych wpisow jako, ze musze nabyc troche praktyki w prowadzeniu bloga przed wyprawa do Ameryki Poludniowej.